niedziela, 1 sierpnia 2010

Zbieractwo

Zbieractwo, zbieram wszystko: stare drobiazgi, sznurki, guziki, książki, rośliny, smaki, i zapachy i kolory. Najmniej niebezpieczne są te łupy, które nie zabierają miejsca w domu takie, które pozostają w pamięci np. smak placka z rabarbarem babci Olgi, zapach chleba, wiersz Wisławy Szymborskiej albo przepis na jagodzianki. Gorzej z przechowywaniem przedmiotów dla nich niestety mam mało miejsca i dla tego wyprawy na giełdę staroci kończą się zwykle na kupowaniu rzeczy niewielkich bądź ich fotografowaniu. Lubię stare tkaniny, serwetki, firanki, foremki. Takie jak te poniżej.
Z wypraw rowerowych przywożę chwasty, szyszki, patyczki. Znacie to, same też pewnie macie wypchane kieszenie kasztanami czy jarzębiną. Ta roślina poniżej to jedna z moich ulubionych, leży na serwetkach, którym nie mogłam się oprzeć. To właśnie łup z ostatniej giełdy staroci.
Smaki i zapachy, te najprostsze jak chleb upieczony w domu z masłem czosnkowym i nasionami kopru, do tego cisza niedzielnego poranka i książka o pięknych miejscach i życzliwych ludziach poprzetykana przepisami na proste potrawy. To moje kolekcje. Ciekawa jestem Waszych.
Posted by Picasa

11 komentarzy:

  1. Och Kochana uroczo...też tak mam i mój pokój cierpi z tego powodu i ja czasem też bo ciągle brak mi miejsca na coraz to nowe (starociowe)przedmioty...może kiedyś powstanie "galeria rzeczy nietpowych" z tego wszystkiego:)
    Też czasem wybieram się na giełde staroci a tam wszystkomnie ciekawi... zaskauje...fascynuje...
    Zapachy też gromadzę...o ile mozna je zgromadzić...w myślach i sercu to dobra przechowalnia.
    Ale to miłe:)
    Miłej niedzieli życzę:)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspanialy wpis na niedzielny poranek.
    Rowniez naleze do grona zbieraczy cierpiacych na male powierzchnie do przechowywania. "Na szczescie" bardzo mi nie po drodze na wszelkiego rodzaju "pchle targi" i pokus mniej. Oczy pocieszam na przedmiotach z jednego abtywariatu na SoHo. Ceny maja niebotyczne, ale jest po drodze do pracy, wiec nie patrzac na etykiety podziwiam te starenkie cuda. W domu tez mam ich troche i powoli (czyt bardzo powoli) prezentuje je na blogu.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. "...cisza niedzielnego poranka..." i filiżanka kawy, zapach ziemi...zresztą wszystko to, co napisałaś sprawia mnie również wiele radości, a takie realne zbieractwo uprawiamy chyba wszyscy. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też cierpię na te przypadłości :)
    Pozdrowienia od różanego...

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam pewna, że jest nas więcej. Udanych łowów, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jestem ciekawa jak smakują nasiona kopru ...?
    a zbieractwo w mojej rodzinie jest nagminne :o)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nasiona są super, teraz jest dobra pora na nie. Muszą być świeże, jeszcze zielone dobrze wykształcone. Takie jak na zdjęciu. Swoją drogą właśnie taki koper z nasionami jest najlepszy do kiszenia ogórków Pycha

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam zbieractwo w genach...Niestety w nowym domu nie wolno mi zagracać. Ale nie byłabym sobą gdybym czasem czego nie przywlekła... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mam zbieractwo we krwi. Ale w nowym domu mi nie wolno rozwinąć skrzydeł...Jednak nie byłabym sobą, gdybym czasem czego nie przywlekła...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Olguś Kochana! jak możesz?! to straszne!
    i co ja mam teraz zrobić?! chleba domowego nie mam! a jak mam upiec?! przy tym huraganie co się zwie Małgosia! oj czekaj! teraz nie odpuszczę! musisz się zjawić u mnie z chlebem domowym, i masłem czosnkowym! i masz na to hm.. jakiś miesiąc! na NK się zgadamy co do daty! no chyba matce huraganu nie odmówisz nie? :) to będą cudowne odwiedziny! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana Alu z wielką ochotą jak tylko wrócę z urlopu.

    OdpowiedzUsuń